Cześć!
Tak, to już czas, aby podsumować, co ciekawego wydarzyło się ostatnimi czasy w moich projektach.
Będzie trochę cyferek, opisów eksperymentów i przemyśleń.
Na końcu maila wrzuciłem plany nadchodzących kursów oraz ciemne strony współpracy z trenerami.
No to zaczynamy :)
Od 10 do 16 października 2022 trwało okno sprzedażowe "Akademii Debugowania Linuxa".
Było to już drugie okno, więc w ramach moich eksperymentów wprowadziłem kilka zmian i optymalizacji.
Łącznie na reklamy na Facebooku i Twitterze wydałem nieco ponad 4000zł. To dla mnie dużo, ponieważ na co dzień operuję budżetami reklamowymi bliższymi 2-3 cyfrowych kwot.
Ruch z Twittera jest śmiesznie tani, ale też moim zdaniem mniej wartościowy. Jak należy to rozumieć? Przykładowo, sprzedając moje serwery VPS, wydając na reklamę 50zł, mogę wysłać na swoją stronę około 2-4 tysiące osób z Twittera, z czego zakupy zrobi przeważnie 1-2 osoby. Dla porównania, za podobną kwotę na Facebooku pozyskam około 200-300 wejść z których... także 1-2 osoby wygenerują sprzedaż.
Z tego powodu uznaję, że ruch Twitterowy jest bardziej "śmieciowy" i mniej dostosowany do potrzeb reklamodawców - a może to ja źle go targetuję? 🤔
UWAGA: moje statystyki konwersji są niekompletne, ponieważ mogę zliczać jedynie konwersję przez reklamy na FB. Soft do obsługi koszyka, z którego korzystam (SalesCRM) raportuje każdą sprzedaż do Facebooka, ale niestety nie wspiera zliczania konwersji na Twitterze. Z tego powodu Twittera traktowałem głównie jako 'generator trafficu'.
Konfigurując reklamy na Facebooku/IG, używałem kilku taktyk:
Wnioski i liczby
Naturalnym pytaniem jakie możesz chcieć zadać jest:
"A nie mogłeś wrzucić tam 16k PLN? wtedy miałbyć 410 sprzedanych kursów!"
No właśnie tak to nie działa... w pewnym momencie dochodzę do granicy w której Facebook (choć dziwnie to zabrzmi), już nie chce moich pieniędzy. Budżet miałem ustawiony na 4000zł, a udało mi się wydać jedynie 1667zł.
Dlaczego tak sie dzieje? Za wąska grupa docelowa. Wysyciłem ją. Wyświetlenia po pewnym czasie prawie przestały rosnąć.
Jest kilka rozwiązań tego problemu:
Przy tej edycji szkolenia wprowadziłem nowy sposób płatności, przed którym wzbraniałem się przez długi czas. Mowa o płatności ratalnej.
Jestem przeciwnikiem brania kredytów (innych niż inwestycyjne), jednak pod naciskiem niedoszłych kursantów z poprzedniej edycji, ugiąłem się i podpisałem umowę z PayU na obsługę rat 0%.
Dla klienta nie generują one żadnych kosztów, ale jak to się mówi "nie ma darmowych obiadów". Ktoś za to musi zapłacić i tym kimś jestem ja.
Obsługa rat kosztuje mnie 4,99%, ale jako że jestem nowym klientem, dostałem preferencyjne oprocentowanie na pierwsze 30 dni współpracy (współpracę rozpocząłem więc tak, aby zniżka trafiła w okno sprzedażowe 🧅). Stawka preferencyjna to 2,5%.
Czy opłaca mi się dopłacanie do kursu? Zdecydowanie tak. Przeważnie na raty decydują się ludzie, którzy bez dostepu do tej formy płatności nie kupiliby kursu wcale. Dając zniżkę 2,5% zyskałem dodatkowe 25726zł (38 sztuk sprzedanych na raty).
Teraz czas na liczby!
Przychody:
Druga edycja była słabsza pod względem wyników:
Co do wydatków, to nie było tego dużo, bo z możliwych do wyrażenia w złotówkach inwestycji (swojego czasu nie wyceniam) były jedynie reklamy, na wspomniane wcześniej 4000+ zł.
Na przygotowanie drugiej edycji szkolenia poświęciłem około 40 godzin pracy (nagrywanie odcinków nowych lekcji, obsługa sprzedaży itp).
Czy jestem zadowolony z wyniku? 🤔
Biedny na pewno nie jestem po sprzedaży kursu, jednak czuję pewien niedosyt.
Lista mailowa osób zainteresowanych szkoleniem w tej edycji była ponad 2x większa niż w poprzedniej, więc liczyłem na przebicie poprzedniego wyniku. Niestety, wiele osób narzekało, że cena jest dla nich zdecydowanie zbyt wysoka i to niestety mogło bezpośrednio przełożyć się na wyniki sprzedaży.
Otaczam się w moich mediach ludźmi będącymi na początku swojej drogi zawodowej, studentami, stażystami itp. Dla wielu z nich kwota 677zł to znaczny wydatek. Aby temu zaradzić, wprowadziłem możliwość kupna szkolenia na raty, ale prawda jest taka, że spora część osób, które starały się o raty, nie spełniała kryteriów dochodowych na ich uzyskanie. Może to i lepiej... nie chciałbym generować dodatkowych kosztów ludziom ze zdolnością kredytową na poziomie takim, że bank nie chce im pożyczyć 677zł.
Po zamknięciu sprzedaży szkolenia ADL zająłem się pracą nad eksperymentalnym szkoleniem z programowania w Javie. Zrealizowane zostało przez zewnętrznego trenera. Ja byłem jedynie wydawcą.
Dlaczego było eksperymentalne? Ponieważ moja grupa docelowa to w większości nie są programiści. Byłem więc ciekawy, czy poradzę sobie ze sprzedażą kursu spoza mojej branży.
Jak poszła sprzedaż? Słabo jak na kursy 'w godzinę', ale to chyba temat na oddzielnego maila. Sprzedało się w premierowym tygodniu 220 sztuk.
Kurs jest w stałej sprzedaży - możesz o nim poczytać więcej tutaj:
Przede mną jeszcze dwie zbliżające się premiery, z czego tylko jedna będzie w tym roku.
Są to kursy "Github Actions w godzinę" oraz "Terraform w godzinę".
Możesz zapisać się na listy oczekujących klikając w nazwę kursu lub w jego okładkę.
Projekty tworzone przeze mnie zazwyczaj realizowane są na czas. Projekty innych trenerów, wydane do tej pory, także zostały stworzone na czas - "w czym więc problem?" zapytasz.
Problem polega na tym, że nie wszystkie projekty na które poświęciłem swój czas, zostały ukończone i nie wszystkie zostaną ukończone. Wydając kursy innych trenerów, poznałem wielu nieodpowiedzialnych ludzi. Począwszy od osób, które po 3-4x przekładały swój termin oddania kursu (ostatecznie i tak rezygnując z jego wydania), a na trenerach, którzy zapadli się pod ziemię kończąc.
W celu minimalizowania strat wynikłych ze współpracy z nieodpowiedzialnymi ludźmi nie praktykuję już pracy równoległej. Czyli odpada już działanie w stylu "Ty sobie nagrywaj, ja zlecę notatki, a w międzyczasie człowiek od wideo zaprojektuje Ci intro, a grafik wszystkie potrzebne obrazki". Nie. Po mojej stronie rusza jedynie jeden proces - zbieranie listy zainteresowanych. Wszystkie pozostałe prace po mojej stronie czekają, aż trener odda 100% materiału.
Dzisiaj wysłałem mailing do osób oczekujących na jeden z zapowiadanych przeze mnie kursów. Musiałem powiadomić kilkaset osób o odwołaniu planowanego kursu. Wszystko wyglądało spoko, wstępne rozmowy zostały przeprowadzone, ustaliliśmy terminy, agendę, spotkaliśmy się na zoomie itp, ale niestety trener wyparował i już nawet nie odpisuje na maile.
Kursy online to fajny biznes, ale niestety wiele osób patrzy na niego jak na łatwą kasę.
Trenerzy niekiedy chcą po prostu przyczepić się do któregoś wydawcy (na moje nieszczęście, czasami pada na mnie) i w wolnej chwili, po godzinach machnąć kursik... zapominają tylko, że po drodze mają remonty mieszkań, wakacje, a ich praca to niekończące się nadgodziny. A! no i zapomnieli, że mają zaplanowany urlop.
Ostatnio znajomy zasugerował "ale na tej sytuacji nie tracisz! jak gość zrobi kurs, to jesteś bogaty, a jak nie zrobi, to nie biedniejesz, bo już przecież nie inwestujesz pracy swoich ludzi. Można tylko wygrać!".
Nooo... niezupełnie.
Rozmowy wstępne, oczekiwanie na przykładowe lekcje, zbieranie zainteresowanych, dyskusje nad agendą - to wszystko zajmuje czas. Odwoływanie projektów, które się zapowiadało od miesięcy, to nie jest coś, co spływa po mnie jak woda po kaczce. To pewnego rodzaju cios zadany w moją wiarygodność.
Jest jeszcze jeden problem - kalendarz premier. Rok ma ograniczoną liczbę miesięcy, a miesiące mają ograniczoną liczbę tygodni. Nie jestem w stanie (i nie chciałbym tego robić) wepchnąć w roku tylu premier, ilu zgłasza się do mnie trenerów, a do tego trzeba jeszcze zostawić trochę wolnych slotów na moje potrzeby, bo sam też nagrywam kursy.
Rezerwując termin dla jednego z trenerów, automatycznie sprawiam, że jest on niedostępny dla wszystkich pozostałych. Ten termin jest nie do ruszenia, aż tu nagle... trener mówi, że mu wypadł nagły urlop i z żoną jadą do Tajlandii na 3 tygodnie. Ty też zawsze nagle wyjeżdżasz z żoną do Tajlandii jak się zbliżają terminy oddania projektów i się dowiadujesz o tym tydzień przed deadline? Niektórzy to mają prawdziwie dynamiczne życie ;)
Taki odwołany termin, to dla mnie przeważnie kilkadziesiąt tysięcy złotych straty, które mógłby zarobić ten, lub inny z kursów.
Nie jestem w stanie zagadać do innego trenera i zapytać, czy przypadkiem nie mógły nagrać filmów na za tydzień, a nie na za dwa miesiące, bo mi się akurat termin zwolnił. To po prostu spalony termin. W tym roku poszły z dymem dwa terminy 🔥.
Jest jeszcze jeden trenerski problem - trenerzy od wszystkiego. Ludzie niespecjalizujący się w absolutnie niczym, ale chętni do nagrywania kursów (najczęściej niestety zachęceni mailami, takimi jak ten, który właśnie czytasz). Dostaję mnóstwo propozycji "nagrałbym coś. Masz jakiś temat?". Ja nie szukam lektorów. Ja szukam specjalistów w swojej branży. Nie wiem, jak traktować takie propozycje, ale dla mnie są one niepoważne.
Opowiadam o tych wszystkich problemach, aby pokazać ten biznes od drugiej strony - tej mniej widocznej, a często przez twórców kursów ukrywanej.
OK - koniec narzekania.
Wyniki finansowe ze sprzedaży kursów nie są złe, a na pewno przewyższają moje potrzeby życiowe (yerba jest tania, a moje Kuboty jeszcze jakoś się trzymają), więc ciesze się z tego, co udało mi się już w tym roku zrealizować.
Do usłyszenia za jakiś czas 👋
pozdrawiam Jakub 'unknow' Mrugalski |
Jeśli nie chcesz więcej otrzymywać ode mnie wiadomości, zawsze możesz się wypisać.