Kilka dni temu wróciłem z urlopu, a tuż przed wyjazdem wystartowałem ze sprzedażą mojego ebooka.
Jakiś czas temu postanowiłem napisać artykuł na temat zarządzania grupami na Facebooku. Trochę już siedzę w tym temacie i można powiedzieć, że częściowo z tego żyję. Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem, że wstępnie wyjdzie mi z tego nie 4-5 stron, a jakieś 30-40. Postanowiłem więc wydać to jako ebook i udostepnić odpłatnie.
na początku miałem swoją wizję, jak powinien wyglądać ten artykuł/ebook...
później jednak postanowiłem zapytać potencjalnych klientów, co chcieliby zobaczyć w tym ebooku. Stworzyłem na te potrzeby prostą ankietę w Google Forms (nie wypełniaj jej - już nie sprawdzam odpowiedzi).
Po zebraniu prawie 200 odpowiedzi, odsiałem te pozbawione sensu (tak, ludzie wpisywali czasami odpowiedź 'dupa' w każde pole). Zostało mi około 170 wartych uwagi odpowiedzi
W ankiecie było (nieobowiązkowe!) pole z prośbą o zostawienie maila. Chciałem na ten adres wysłać info gdy ebook będzie już gotowy
Łącznie zebrałem około 110 adresów mailowych, z czego z 10+ to były 'one minute mail'. Wyrzuciłem je z listy.
Maile zbierałem przez często polecany przeze mnie soft - Sendy (selfhosted)
po analizie odpowiedzi okazało się, że moja wizja ebooka jest zupełnie inna od wizji ludzi. Przyszli klienci oczekują poradnika krok-po-kroku przedstawiającego im temat. Od poziomu zero do poziomu swobodnego zarządzania grupami.
Proces pisania
ankietę zrobiłem w marcu, jej analizę w maju, a pisanie rozpocząłem w okolicach czerwca (wiesz... zarobiony jestem).
do pisania używałem aplikacji Pages na Maca (domyślnie dostępna w systemie), to taki odpowiednik MS Worda. Ogromnym plusem tego rozwiązania jest fakt, że aplikacja umie natywnie, bez żadnych rozszerzeń stworzyć ładnie wyglądające PDFy i pliki EPUB. Całkiem nieźle nadaje się ona do składu tekstu (przynajmniej na moim poziomie ogarnięcia tego tematu).
Napisanie 40 stron tekstu okraszonego kilkoma grafikami zajęło mi około 4 dni, plus jeden dzień na korektę.
Oprawa graficzna
Poza tekstem i obrazkami, potrzebowałem jeszcze okładki - do jej powstania wykorzystałem żonę i aplikację Canva. Oczywiście pakiet darmowy ?
Projekt graficzny okładki trzeba było jeszcze przerobić na bardziej 'ebookowy', czyli chciałem aby okładka znalazła się wewnątrz jakiegoś kindla. Efekt ten osiągnąłem za pomocą darmowego generatora. Aplikacja ta potrafi także tworzyć wizualizację okładek 3D.
Gdzie i jak to sprzedawać?
Szukałem metody na szybkie zbudowanie sklepu. Przeważnie 9/10 osób mówiła mi "Stawiaj wordpressa, instaluj WooCommerce i jazda!". Tylko ja z WP miałem ostatni raz do czynienia jakieś 12 lat temu. Wgryzanie się w ten system i jego konfiguracja mogłaby mi zająć naprawdę dużo czasu. Postanowiłem użyć jakiegoś SaaSa (rozwiązanie hostowane w chmurze)
Po przeklikaniu kilkunastu platform, zdecydowałem się na Shoplo. Wygląda fajnie i jest proste w obsłudze. Kosztuje tylko 49zł netto za miesiąc, więc jakoś to przeżyje. Ma nawet plugin do wysyłania wirtualnych towarów (ebooki). Wszystko skonfigurowałem i starałem się przejść cały proces zakupowy. Okazało się, że proces ten wygląda jak ?, a nawet ???. Czy mogę klientowi wysłać DWA ebooki (PDF+EPUB)? Nie. Czy mogę jednego PDFa wysłać? No też nie za bardzo, bo jedyny wysyłalny do klientów format to plik ZIP. Jak trafię na osobę nietechniczną lub taką, która chciałaby zacząć czytać bezpośrednio na telefonie, to będzie problem. Do tego maile transakcyjne były mocno rozwalone i nie dało się ich ładnie formatować w HTML :(
Na ratunek przyszedł BaseLinker! Automat, który bardzo ładnie integruje się ze wszystkim i nawet potrafi wysyłać zamówienia dokładnie tak, jak ja tego potrzebowałem. Kosztuje niewiele, bo jedyne 39zł/msc+VAT. Tylko jak sobie to dodamy do ceny Shoplo, to wychodzi 1300zł brutto rocznie ? Trochę dużo. Ile ja bym musiał tych ebooków sprzedać, aby utrzymać sam sklep? A gdzie moje ewentualne zyski?
Ostatecznie zdecydowałem się, że ja wcale nie potrzebuję sklepu, a jedynie koszyk z możliwością opłacania zamówień. Przecież nikt nie kupi wielu ebooków (w ofercie mam jednego). Znalazłem naprawdę przyzwoite rozwiązanie 1koszyk.pl. Niestety po kilkunastu minutach testowania musiałem je odrzucić. Nie obsługuje ono niestety kodów zniżkowych, a to jest moje must have!
Zdecydowałem się stworzyć "sklep" samodzielnie ?♂️
Tworzymy sklep!
Prawdę mówiąc, to nie pisałem sklepu, a tzw. landing page odsyłąjący do bramki płatności, bo tylko tyle potrzebowałem.
Miałem założone konto do pobierania płatności w TPay (polecam), a serwis ten oferuje bardzo prostą metodę budowania linków z prośbą o płatność. Po prostu w adresie URL podajesz ile i za co ktoś ma zapłacić, a gdy kasa zostanie zaksięgowana (przeważnie 10-20 sekund), serwis powiadomi Twój skrypt o tym fakcie.
Napisałem więc dwa skrypty w PHP - jeden do generowania linków, a drugi do wysyłania maila z dwoma linkami do klientów. Łącznie mają one z 30 linii kodu. Jeśli nie umiesz programować, to wyklikasz sobie obie te rzeczy w aplikacji Integromat (przy małej liczbie zamówień wyjdzie Ci $0).
Pozostało mi tylko stworzenie ładnego (akceptowalnego?) landing page. Wybór padł na moje ulubione Carrd. Dość szybko, bez programowania wyklikałem sobie stronę, podpiąłem formularz do zamówień i gotowe. Nie musiałem mieć hostingu, bo Carrd oferuje możliwość trzymania stron (gdy ktoś chce) na ich serwerach. Skorzystałem z tej możliwości.
Stronę pokazałem żonie. Po tym zabiegu spędziłem jeszcze 2h na jej upiększaniu. Okazuje się, że to, co ja uznaję za ładne, mocno odbiega od ogólnie przyjetych kanonów piękna ?♂️
Sklep był gotowy
Sprawy podatkowo-rozliczeniowe
VAT na ebooki wynosi w teorii 5%. Tak też zacząłem się rozliczać z klientami.
Na życzenie wystawiałem klientom fakturę za pomocą aplikacji iFirma z której korzystam od lat.
Jeden z klientów napisał do mnie maila, że moja faktura jest błedna, bo VAT powinien wynosić 23%, a nie 5%, bo mój ebook nie posiada numeru ISBN ?
Shit Hits The Fan! - miałem niezły problem, bo wystawiłem już kilkanaście faktur na 5%
Jak to z tym ISBN i VATem jest?
VAT na ebooki został ujednolicony w 2019 roku. To, czy Twój ebook posiada numer ISBN, czy go nie posiada, nijak nie wpływa już na wysokość podatku. Zawsze odprowadzasz 5%.
Ale i tak warto mieć ISBN
Po co mi ten ISBN?
Po co mi ten numer? Istnieje ogromna szansa na to, że go nie potrzebujesz.
Jeśli jednak kiedykolwiek zechcesz wrzucić swojego ebooka na jakąkolwiek platformę sprzedażową, to masz problem. Bez ISBN się nie da. Nikt nie będzie nawet z Tobą rozmawiał.
Nie możesz mieć nawet strony z opiniami na Lubimy Czytać bez tego numerka ?
Jeśli nie masz swojej publiczności (np. nie jesteś znanum influencerem), to możesz iść prosto do jakiegoś wydawnictwa i wydać tam ebooka w modelu self publishingu (zarobisz najwięcej, ale okładkę i ebooka składasz sam). Całkiem fajnie wygląda tutaj oferta Ebookpoint. Zabierają Ci 50% zysków, ale sami dbają o marketing, kupują reklamy dla Twojego dzieła i promują go w mediach społecznościowych i w licznych akcjach promocyjnych. Może się opłacać. Jeśli wydasz ebooka w tradycyjnym modelu (oni go złożą), to prawdopodobnie zabiorą Ci 70-90%.
Jak zdobyć ISBN?
ISBN to unikalny (w skali świata) numer identyfikacyjny Twojej książki. W wielu krajach na świecie trzeba za niego zapłacić i to nie mało. Ale! tutaj zaskoczenie, bo w Polsce numery te są rozdawane za darmo i to w ilościach hurtowych (nie da się zdobyć jednego!).
Aby zdobyć numer ISBN, musisz zostać wydawcą! Ależ to brzmi dumnie... w praktyce ogranicza się do założenia konta w serwisie E-ISBN. Wypełnienie formularza jest stosunkowo proste. Musisz wymyślić nazwę swojego wydawnictwa (ja po kilkunastu minutach wpadłem na "Wydawnictwo Mrugalski" - zawsze miałem kreatywne pomysły) oraz jakoś siebie nazwać. W sensie jak się do Ciebie mają zwracać - może to być 'wydawca', 'założyciel', czy nawet baron... oni tego i tak nie sprawdzają ?♂️
Musisz zdecydować ile chcesz dostać numerów ISBN. Masz do wyboru 10, 100 i 1000. Jestem mało zachłanny, więc wziąłem 10.
Jeśli wniosek został wypełniony poprawnie, to musisz go wydrukować, podpisać, zrobić fotkę i tę fotkę uploadować do serwisu. Po około 24h dostaniesz swoją pulę numerów do wykorzystania.
Aby przypisać numer do książki, po prostu dodajesz w serwisie nową pozycję, uploadujesz okładkę i gotowe
Teraz przyszedł czas na umieszczenie Twojego wiekopomnego dzieła w zbiorach Biblioteki Narodowej (tak, to jest obowiązek).
W praktyce dostajesz polecenie założenia sobie tam konta i uploadowania PDFa. Dość prosta sprawa. Zajmie nie więcej jak 5 minut.
Przychody i marketing
Od 5 sierpnia do dzisiaj, na ebooku zarobiłem ~3400zł brutto. Od tego trzeba odjąć VAT (5%) oraz PIT (u mnie 19%).
Pierwsza fala sprzedaży polegała na wysłaniu mailingu do osób, które wypełniły ankietę. Na około 100 wysłanych wiadomości, 40 otworzyło maila, a 4 osoby kupiły. No mogło być trochę lepiej ;)
Kolejna fala sprzedaży, to wysłanie mailingu do moich patronów na patronite - ze sporą znizką oczywiście. Łącznie 306 osob dostało zniżkę, a ebooka kupiło kilkanaście (poniżej 20).
Trzecia fala sprzedaży, to poinformowanie ludzi na instagramie.
Ostatnia sprawa, to kupno reklam na FB. Wydałem na nie łącznie 160zł w ciągu 2 tygodni. Różne grupy docelowe różnie reagowały na reklamę. Spece od Social Mediów np. kupowali chętnie, a moi fani z FB już nie bardzo (co w sumie jest logiczne, patrząc na tematykę ebooka).
Cena ebooka była zmienna w czasie (momentami nawet losowana). Po licznych testach zostawiłem jednak taką cenę, jaką teraz widzisz na stronie sprzedażowej. Ta najlepiej konwertuje. Niektórzy mogą się wkurzyć ze względu na te eksperymenty (bo osoba A zapłaciła np. 5zł drożej od osoby B), ale był to chyba jedyny sposób na sprawdzenie ile wart jest ten ebook.
Moje plany i założenia
Mój plan minimum to było 5000zł przychodu brutto w ciągu 2 miesięcy. Nie doszedłem jeszcze do tego pułapu, ale to dopiero 2 tygodnie sprzedaży, z czego jeden spędziłem będąc na urlopie i robiąc z ebookiem dokładnie NIC.
Tematyka ebooka jest bardzo niszowa, więc bestsellerem się on stać raczej nie może.
Istnieje szansa, że za jakiś czas wrzucę tego ebooka na Ebookpoint, ale wtedy cena już wzrośnie tak, jak ustali to wydawca.